Jako, że leżę z koronawirusem, przypominam sobie różne sprawy, czasem zwykłe ciekawostki, czasem głupoty. I tak natrafiłem na notatki z rozmowy, jaką prowadziłem na pewnym czacie dawno temu, która dotyczyła rzeczy, jakie ludzie gubią. Dominowaly klucze, portfele, długopisy - ale trafiały się i prawdziwe "perełki". Ktoś wspomniał o stołowej zapalniczce, z pewnością drogiej, bo ozdobionej paskami srebra (!), po którą nikt nigdy się nie zgłosił. Swoją drogą, jak można coś takiego zgubić/zapomnieć? Ktoś inny - o złotym wiecznym piórze. Albo o... nodze manekina wystawowego. Ja dodałem zapomiane u mnie w pracy... kule. Zapewne miało miejsce cudowne ozdrowienie, bo też nikt po nie nie wrócił. Wszystkich przebił jednak pewien bileter z muzeum mieszczącego się w jednym z polskich zamków. Choć sam przedmiot nie był specjalnie niecodzienny, to jednak nader rzadko się coś takiego znajduje. Otóż sprawdzając trasę zwiedzania po ostatniej w pewnym dniu grupie turystów natknął się na... damski sandał.