literature

[BT] Codzienna rutyna - Sindri

Deviation Actions

JAS39's avatar
By
Published:
233 Views

Literature Text

    Dla uczniów pobierających nauki w Błękitnej Wieży dzień rozpoczynał się wcześnie. Tuż po wschodzie słońca, jak co dzień, zapukano w drzwi. Sindri przetarł oczy i wstał z łóżka. Zmienił nocną koszulę na płócienną tunikę, wsunął stopy w parę baxei i poczłapał do umywalni. Zimną wodą zmył resztki snu. Umywalnie w Wieży zapewniały wprawdzie także i ogrzaną wodę, ale chłopak miał w zwyczaju korzystać wpierw właśnie z zimnej, co znakomicie orzeźwiało. Dopiero później przyszła kolej na ciepłą i korzeń mydlnicy. Ablucje zakończyło czyszczenie zębów przy pomocy pałeczki lukrecji, którą wpierw należało odpowiednio przygryźć.
Wrócił do swej komnaty, by się przebrać. Tunika, którą założy przedtem na gołe ciało wylądowała na łóżku. Zawiązał subligaculum, wciągnął sięgające kolan płócienne spodnie. Następnie przywdział swą zieloną uczniowska szatę. Niegdyś wpierw założyłby na grzbiet tunikę, jednak szybko z tego zwyczaju zrezygnował – nawet najcieńsza sprawiała, że poczynał pocić się z gorąca. Kolejnym ustępstwem, jaki czynił na rzecz wygody, było ponowne wzucie na stopy prostych baxei  miast wiązanych na łydkach sandałów czy trzewików. Pozwalał sobie jednak na to jedynie wówczas, gdy nie planował opuszczać Wieży.
    Teraz pozostało już jedynie odłożyć poranną tunikę do kufra, przygotować przybory do pisania – czyli kilka kart pergaminu i zatemperowanych cienkich pręcików ołowianych. Ułożył to wszystko na wieku kufra i mógł wreszcie udać się na śniadanie do refektarza.  
    Koszt utrzymania  w Błękitnej Wieży nie był niski, lecz uczniów karmiono w sposób stosowny do jego wysokości. Ważną sprawą jednak było to, aby przestrzegać wyznaczonych pór posiłków. Wyjątki czyniono jedynie wówczas, gdy uzasadniały to zwyczaje obowiązujące w dni świąteczne lub przebieg ćwiczeń wykonywanych pod okiem praeceptora. Toteż próg sali jadalnej Sindri przekroczył niemal równo z gongiem oznajmiającym rozpoczęcie pory śniadania. Półmiski i dzbany stały już na stołach dalej uczniowie musieli obsłużyć się sami. Obowiązkiem służby było już jedynie zebrać  naczynia po zakończonym posiłku.
    Rychło zaspokoił głód, choć nie dlatego, że apetyt mu nie dopisywał. Ten młody Wienidonaelczyk miał zdrowy, jak przystało na dorastającego chłopca. Miał jednak zwyczaj nie marudzić przy porannym posiłku, gdyż pozwalało mu to zajrzeć jeszcze przed rozpoczęciem zajęć zajrzeć do biblioteki. Tak więc i teraz spałaszował śniadanie w szybkim tempie. Wrócił na chwilę do komnaty sypialnej, by zabrać przygotowane przybory i udał się do biblioteki. Nie miał wiele czasu, jednak do rozpoczęcia zajęć pozostawała jeszcze mniej więcej godzina. W sam raz, by dokończyć lektury zwoju traktującego o właściwościach sybilum marianum. Prawda, pora rozpoczęcia zajęć z mistrzem zielarstwa była świętością jeszcze większą niż pory posiłków, jednak spóźnienia nie musiał się obawiać. Wystarczyło poprosić wyznaczonego na dany dzień opiekuna sali czytelnej, by przypomniał o niej w odpowiednim momencie, gdyby zbytni zatonął w lekturze.
    Zajęcia z mistrzem Edwardiusem obejmowały rodzaj wykładu,  w którym scholar objaśniał ich temat oraz przekazywał swym uczniom najważniejsze informacje i wskazówki. Jednak to, gdzie miał on miejsce, zależało już wyłącznie od tego, czego tym razem dotyczyć będą zajęcia. Równie dobrze mogło się to odbywać w jego pracowni, jak i w ogrodzie zielnym. Wszystko zależało od tego, jakie ingrediencje będą im potrzebne tym razem. A także od tego, na jakim etapie ćwiczenia się znajdują. Zawsze też gdy problem tego wymagał, mistrz miał przygotowane dla każdego z uczniów zwoje z najważniejszymi zagadnieniami. Ułatwiało to pracę własną, na którą kładł duży nacisk. A ćwiczenia w sporządzaniu odwarów i dekoktów należało wszak zacząć od dokładnego przestudiowania receptur i opisów konkretnych ziół.
    Ćwiczenia praktyczne, pod bacznym nadzorem mistrza, zaczynano z reguły dopiero po obiedzie. Lub też, jeśli zachodziła taka konieczność, oddawano się innym zajęciom, jak na przykład zbieranie pospolitych ziół czy dodatkowe studia w bibliotece. Czasami zresztą Edwardius decydował, że zajęcia w pracowni prowadzić będzie z każdym z uczniów z osobna. Co dawało im sporo wolnego czasu. Sindri dzielił go wówczas pomiędzy bibliotekę i rozrywki, często decydując się na wypad do miasta. Zachowywał jednak przy tym pewną wstrzemięźliwość, po części z racji wychowania, po części zaś  z powodu dość ograniczonych funduszy, jakie mógł przeznaczyć na zbytki.
    Popołudniowe zajęcia z reguły kończyły się jeszcze przed wieczorem, co zostawiało uczniom dość dużo czasu na odpoczynek. Mistrz Edwardius hołdował bowiem zasadzie, iż młode umysły muszą dobrze odpocząć, by mogły zachować sprawność, i sam sen tu nie wystarczy. Początkowo Sindri planował spędzać ten czas w bibliotece lub ogrodzie. Plany te szybko jednak zarzucił, do czego przyczyniła się rudowłosa służąca imieniem Anu. Cóż tu kryć, dziewczyna – choć starsza od niego – wpadła mu w oko. Z jakichś też powodów nie potraktowała Wienidonaelczyka jak niedorostka. Często też spędzał czas wolny właśnie z nią, co było możliwe, gdyż Anu przydzielono do pomocy w pracowni mistrza zielarstwa. Przerywała im spotkanie dopiero pora kolacji. Po wieczornym posiłku zaś uczniowie nie powinni opuszczać już Wieży, choć nakaz udania się do komnat sypialnych na nocny spoczynek obowiązywał dopiero dwie godziny po zachodzie słońca. Dyspensą od tej reguły były jedynie zarządzenia scholarów lub samego Protektora.
© 2017 - 2024 JAS39
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In