literature

[BT] Rozmowa w karczmie

Deviation Actions

JAS39's avatar
By
Published:
241 Views

Literature Text

Gdy tylko opuścili odwach Straży Miejskiej, Valandil odetchnął głęboko. Aż dotąd musiał, jako scholar Błękitnej Wieży, trzymać nerwy  na wodzy, co bardzo wiele go kosztowało. Siostry nawet świętego mogłyby doprowadzić do furii. Omal zresztą nie stracił panowania nad sobą i chyba tylko obecność Flawii, i jej, wprawdzie chłodne, ale uprzejme zachowanie pozwoliły mu wziąć się w garść.
- Wyglądasz, mistrzu, jakbyś potrzebował czegoś dla wspomożenia starganych nerwów – zauważył towarzyszący magowi elf, który nie wiedzieć czemu znalazł się wraz z całym towarzystwem na odwachu. Prawda, ze słów pani Res wynikało, że powinni się tam udać wszyscy, jednak jej uwaga była na tyle ogólna, że powiadający się pomocnikiem pana Lorendila, Opiekuna Królewskich Ogrodów elf mógł łatwo się od tego wymówić, zwłaszcza, że w zajściu z obiema pannicami udziału wszak nie brał. Dopiero teraz dało to Oronarowi nieco do myślenia.
- Słusznie mówisz, panie – odrzekł mag, ograniczając się do tej krótkiej wypowiedzi.
- Zapraszam tedy „Pod zadumanego smoka", ot, parę kroków stąd zaledwie. Zacna to oberża i trunki najprzedniejsze jeno w piwnicy mają – ciągnął niezrażony trochę obcesową odpowiedzią elf.
Valandil spojrzał nań uważnie, zrazu chcąc coś rzec, ale w końcu skinął tylko głową, wyrażając zgodę.

- Powiadam, mistrzu Valandilu, nie zazdroszczę ci. Wprawdzie sam przysporzyłem swym praeceptorom wielu zmartwień, alem nigdy nie posunął się tak daleko, jak te dwie panny – zauważył Elandiel, gdy już zasiedli przy stole, a służebna postawiła przed nimi cynowe puchary napełnione zamówionym przez elfa czerwonym winem z winnic Nim-Ren.
- Z ciekawości zapytam, jeśli wolno, panie Elandielu, gdzieś nauki pobierał? – zainteresował się mag, kosztując trunku.
- Raczej spytaj, mistrzu, gdziem nie studiował – roześmiał się elf w odpowiedzi. – Bom jako pierwszą poznał uczelnię w Nim-Ren, najbliższą mego rodzinnego Tel-dor. Potem powędrowałem do Nimaïr, Hjälmaren, Uther Cradoc… ech, długo by wyliczać.  Aż wreszcie tu, do Erein dotarłem – rozłożył ręce.
Sięgnął po puchar i pociągnął długi łyk.
- Toś wagantem jest, panie Elandielu – zauważył Oronar.
- Jestem – przyznał Thindorion, bawiąc się kielichem. – A może raczej – byłem, już długi dość czas w Erein bawię, ogrodnikiem zostałem. Kto wie, może i egzaminy złożę, by tytuł bakałarza uzyskać?
- I samemu nauczać? – zapytał kpiąco Valandil; jakoś nie potrafił wyobrazić sobie swego nieoczekiwanego towarzysza w roli nauczyciela.
- Niechaj Pierwsi bronią! – Młody elf omal z wrażenia nie upuścił pucharu na podłogę. – Nie, póki co z kwiatami wolę mieć do czynienia, szczęściem, zamiłowanie do roślin po matce odziedziczyłem. Ot, szczerze mówiąc, żeby udowodnić sobie i wszystkim scholarom, że te lata na różnych kolegiach na marne nie poszły, bo zawsze za aroganta i matoła mnie uważali. No cóż, ja ich za skończonych osłów, choć uczonych – przyznał.
- Ale, ale, zaprosiłem cię do tej oberży, mistrzu, nie by o swoich planach gadać – rzekł, upiwszy znowu wina. – Boś powiedział mi coś, co w głowie mi się pomieścić nie chce. Gdym zagadnął cię o tę dziewczynę. Pewny swych słów jesteś, mistrzu? Nie z Wieży ona?
Valandil spojrzał nań przeciągle. Zainteresowanie Elandiela Tamarą wydało mu się dość dziwne i zapytał o to wprost.
- Po tym, com zobaczył, pewien byłem, że mnie zrozumiesz, mistrzu – odrzekł na to Elandiel. – Widziałem przecież, jak sam patrzysz na panią Flawię, choć dość chłodno cię potraktowała. Nawet pomimo tego, bez przesady, królewskiego podarunku – nie odmówił sobie drobnej złośliwości.
Oronar spojrzał na niego już całkiem krzywo, co elf skwitował jedynie lekkim uśmieszkiem. Dopił wino i gestem przywołał służebną, by ta ponownie napełniła mu puchar.
Valandil poczuł przemożną chęć aby uprzejmie poinformować swego rozmówcę, by darował sobie takie uwagi. A także, zdecydowanie mniej uprzejmie, by od Flawii trzymał się z daleka, ale zdołał się opanować.
- Jakem mówił, panie Elandielu, dziewczyna, która wpadła ci w oko, nie jest związana z Błękitną Wieżą. Zwie się Tamara i jest przyboczną ambasadora Tirichen. Z Wieżą tyle ma wspólnego, że przebywa tam w czasie wizyty ambasadora. Nie mówi.  - powtórzył to, co powiedział Elandielowi już wcześniej. – Uwierz, że jest śmiertelnie niebezpieczna. Moim zdaniem to wyszkolona zabójczyni. W dodatku łączy ją z panem Nekyo jakaś silna więź, więc nie sądzę, byś z nią coś wskórał. O ile przeżyjesz spotkanie. – Teraz on wbił szpilkę Thindorionowi.
- To się zobaczy – rzucił pyszałkowato Elandiel, by zaraz zmienić temat:
- Jeśli wolno, mistrzu, niepokoi was ten krzykliwy prorok Fah’dun, bogini, o której nikt dotąd nie słyszał? – zapytał.  – Myślę, że powinniście zwrócić na niego baczną uwagę, uważam, że człek ów spowoduje olbrzymie kłopoty…
Valandil nie odpowiedział od razu. Ogrodnik okazał się bardziej spostrzegawczy, niż myślał.
- Nie ukrywam, że interesuje – przyznał. – Kłopoty, jak sądzę, już zdążył spowodować…
- Na Forum usłyszałem, jak jedna z dam – bardzo szlachetnie urodzona,  o czym świadczyły jej szaty – mówiła coś o owym proroku i domu sędziego Voluri – Elandiel celowo przekręcił miano właściciela domu. – Choć pewnie to tylko puste gadanie, nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek nobil chciał mieć coś wspólnego z osobą tak podejrzanej konduity – dodał od niechcenia.
Oronar z trudem zdołał zachować kamienną twarz. Młody Elandiel dał mu właśnie ważną wskazówkę. Mieszkał w Erein szereg lat i to nazwisko - Volturi, nie Voluri – nie było mu obce. Sędzia Demetrius Volturi. Istotnie, nie mógł sobie wyobrazić, co powszechnie szanowanego nobila mogłoby łączyć z tak szemranym osobnikiem jak ów prorok Fah’dun, by aż gościny miał mu udzielać. Trzeba będzie jednak przekazać tę plotkę Protektorowi. I ją sprawdzić.
- Też trudno mi to sobie wyobrazić – zgodził się z Elandielem.
Z trudem usiedział w oberży nawet tak krótki czas, by chociaż dopić wino, wymieniając przy tym z Elandilelem już same tylko błahe uwagi. Wreszcie, gdy skończył drugi puchar, wstał i pożegnał się, tłumacząc to koniecznością powrotu do Wieży.
- Rozumiem, mistrzu – zbył jego tłumaczenia Elandiel – Owa uczennica, która zasłabła… No i pani Flawia już też tam pewnie dotarła – dorzucił złośliwie i zaśmiał się, gdy Valandil wyszedł, nie podejmując rękawicy.
© 2017 - 2024 JAS39
Comments17
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Asztat's avatar
9pd do rozdzielenia między Valandila i Elandiela


Bardzo barwnie i ciekawie opisane, z reszta jak zwykle. I bardzo się cieszę, żeś uwiecznił te wydarzenia. Mam nadzieję, że te wątki uda się jeszcze rozwinąć.